Nie mogę ciągle przestać myśleć o Człowieku, który swoją osobowością i fotografiami wywarł wielki wpływ na mój sposób patrzenia na świat, ludzi i fotografię, który wielokrotnie poruszył moje serce i duszę. Jestem dumny, że mogłem Go poznać i spotykać osobiście. Równocześnie nie mogę pogodzić się zupełnie z faktem, że odszedł.
Krzysztof Miller, znakomity Fotoreporter Wojenny, ale zdecydowanie nie tylko wojenny, choć to wojny, śmierć i cierpienia wywarły największy wpływ na Jego zdecydowanie za krótkie życie. Ostatnio spotkałem Krzyśka 30. lipca podczas czuwania w Papieżem Franciszkiem w Brzegach. Nie na dziennikarskiej zwyżce przy Ołtarzu, ale odpoczywającego, spokojnego i uśmiechniętego przy stanowisku kamer wśród Młodzieży. Później zobaczyłem jak świetne zdjęcia wtedy zrobił młodym ludziom. A moje zdjęcie, które jakoś odruchowo Mu wtedy zrobiłem, przed krótką rozmową, stało się niestety tym ostatnim .
Wśród trzech zdjęć, które dołączyłem do tego wpisu, w którym, w nieudolnych słowach, chciałbym oddać hołd Krzysztofowi, dołączyłem także zdjęcie z autobusu, które jeden z Kolegów zrobił nam 20.06.2015 podczas Zlotu czytelników Digital Foto Video, kiedy umawialiśmy się na przyjazd do Częstochowy oraz zdjęcie zrobione w Częstochowie przed samym spotkaniem. To częstochowskie spotkanie doszło do skutku 8.09.2015 podczas jednego z “Fotograficznych Wtorków”, choć dziś niektórzy zdają się nie pamiętać, kto wymyślił tą formułę. Po prezentacji fotografii wojennej Krzysztofa Millera zapadła długa przejmująca cisza, zanim ktoś z wbitej w krzesła licznie zgromadzonej publiczności był w stanie coś powiedzieć…
Miałem jeszcze szereg pomysłów, aby ponownie móc zaprosić tego wybitnego Fotoreportera …. tymczasem … Żegnaj Krzysztofie, a pamięć o Tobie przetrwa nas wszystkich za sprawą przejmujących fotografii, które pozostawiłeś, które krzyczą: Nigdy więcej wojen! Nigdy więcej śmierci Fotoreporterów podczas działań wojennych i po nich!
Marcin Szpądrowski